Translate

piątek, 28 grudnia 2012

Detale cz. II

Dzisiaj kolejna odsłona domkowych skarbów. 


W sypialni Matki Ewy, w rogu ściany rozdzielającej pokój i komórkę, wisi  piękny tryptyk. Poniższe zdjęcie przedstawia skrzydło otwierające się w prawą stronę. Tryptyk przypomina miniaturową wersję kościelnego ołtarza. Zachęcam Was, żebyście osobiście sprawdzili, kto został umieszczony w jego centralnej części.

Fot. Tomasz Szemalikowski


Na drzwiach prowadzących do komórki, wiele lat temu została powieszona tablica. Jeśli przyjrzymy się dokładniej, dostrzeżemy zdjęcia z bardzo odległych zakątków świata. Matka Ewa dużo podróżowała. Domy pomocy, w których służyły Diakonise prowadzono na czterech kontynentach.

Fot. Tomasz Szemalikowski
 Pamiątka z podróży, wkomponowana w powyższą tablicę.
Fot. Tomasz Szemalikowski




 A to jeden z moich ulubionych skarbów - starodruk. Zdjęcie przedstawia fragment karty tytułowej. Czy ktoś z Was wie, jak nazywamy tego rodzaju stronę tytułową?

Fot. Tomasz Szemalikowski




Na koniec zdjęcie Domku sprzed wielu, wielu lat. Czy bardzo się zmienił? 


sobota, 22 grudnia 2012

Święta, święta, święta...

Już kilka kroków dzieli nas od Świąt Bożego Narodzenia. Z tej okazji życzymy Wam wielkiej radości płynącej z Narodzenia Pańskiego. Oby Dobry Bóg Wam Błogosławił każdego dnia! 

Ania i Kot. 

fot. Aldona Seemann-Gnida

Zachęcam Was do uczenia się różnych języków. Joasia razem z koleżankami składa Wam świąteczne życzenia w bardzo szczególny sposób. Sami zobaczcie: 


środa, 19 grudnia 2012

Niezwykli goście.

Kot od rana przemykał radośnie między izdebkami. Wyglądał przez każde okienko, szurał ogonem po posadzce. Kiedy sięgałam do kredensu po filiżanki, koniecznie chciał mieć swój udział w wyborze zastawy. Wsadził pyszczek do szafki i uparcie trwał przy swoim. Kot ma swoje lata i swoje zdanie. Nie mogłam go zignorować. Gdy zegar wybił 10.00, zamruczał łagodnie i usiadł pod kaloryferem. Chwilę później pod naszymi drzwiami rozległy się ciche szepty.


Dzisiaj, nasz Domek odwiedzili:

ks. Waldemar Packner - Dyrektor gliwickiego oddziału Gościa Niedzielnego; 

Pan Michał Staniszewski - Przewodniczący Zarządu Dzielnicy Miechowice;

Pani Hanna Paszko - Pielęgniarka z zawodu, z zamiłowania historyk; była przewodnicząca Komisji Etyki przy Naczelnej Radzie Pielęgniarek i Położnych oraz przewodnicząca Naczelnego Sądu Pielęgniarek i Położnych III kadencji; autorka wielu referatów i artykułów poświęconych tematowi etyki zawodowej i odpowiedzialności zawodowej pielęgniarek i położnych oraz godności ludzkiej; spod jej pióra wyszły także takie książki jak "Dobroć mieszka w sercu..." oraz "Historia o prawdziwej księżniczce" (którą można kupić u nas na miejscu).

oraz ks. Jan Kurko - Proboszcz  Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bytomiu - Miechowicach. 




Obszerna relacja oraz zdjęcia z tej wizyty, ukażą się na łamach Gościa Niedzielnego w styczniowym numerze. Śledźcie prasę oraz nasz blog.

sobota, 15 grudnia 2012

Czy Ostoja się Ostoi?


 Przeglądając dzisiejszą prasę natknęłam się na tę cudowną wiadomość: Gazeta Katowice.

 Nie trzeba mi komentować, co to dla nas oznacza. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że 11 plaga egipska tym razem ominie nasz teren. Stara Ostoja Pokoju resztkami sił próbuje utrzymać się na nogach. Domek na szczęście trwa - choć lekko nie jest. W trakcie ostatniego tąpnięcia, jakie poczuliśmy w Miechowicach zatrzęsło Domkiem porządnie. Trzeszczała każda belka.  Serce podeszło mi do gardła, bo odkąd skończyło się wydobycie pod Szombierkami zdążyłam zapomnieć jak okropne potrafią być tąpnięcia. Wróciły wspomnienia i strach. Kot mruczy, że będzie to trudny czas dla nas, dla Ostoi... Mam nadzieję, że  Eksperci o których piszą w Gazecie, dołożą wszelkich starań, żeby pomóc nam w zachowaniu właściwej kondycji zabudowań Ostoi. Nie możemy dopuścić do tego, żeby miechowickie dziedzictwo, dzieło Matki Ewy zniknęło z powierzchni ziemi z powodu szkód górniczych. Ostoja przetrwała wojenne zawieruchy. Wielką stratą dla Miechowic, dla Bytomia, dla Śląska i dla wszystkich ludzi, którym bliskie jest to niezwykłe miejsce, byłoby zaniedbanie, a w konsekwencji wyburzenie zabudowań Ostoi Pokoju.

Polecam waszej uwadze artykuł sprzed 3 miesięcy, który ukazał się w lokalnej prasie: Życie Bytomskie
Na chwilę obecną Stary Dom Opieki podparty jest tak dużą ilością stempli iż bardziej przypomina starą drewnianą fortyfikację... natomiast nabożeństwa w dalszym ciągu odbywają się w Domu Opieki, a nie w kościele.
Przygnębiający wieczór.

piątek, 14 grudnia 2012

Detale cz. I

Minęło już 9 dni odkąd Joasia rozwiązała zagadkę, a z naszej strony nie pojawił się żaden nowy komentarz. Wraz z Kotem, do ostatniej chwili mieliśmy nadzieje, że uda nam się spotkać z Joasią i wspólnymi siłami przekręcić klucz w zamku. Niestety, z wielu powodów do spotkania dojść nie mogło. Joasiu, chcemy żebyś wiedziała, że nadal na Ciebie czekamy :) Jednocześnie Kot stwierdził, że nie powinniśmy trzymać Czytelników dłużej w niepewności i Domek trzeba otworzyć.
Nie uczynimy tego jednak w pełnych fanfarach - do tego jest potrzebna Joasia ;)

Nie przedłużając, wraz z Kotem postanowiliśmy podzielić się z Wami kilkoma drobiazgami. Dziś przed Wami pierwsza porcja detali. Każde z poniższych zdjęć zostało zrobione wewnątrz Domku. Wszystkie sfotografowane przedmioty znajdują się na parterze. Domek składa się z 4 kondygnacji - piwnicy, parteru, piętra i strychu. Podejrzewam, że Kot spenetrował już wszystkie zakamarki, nawet te najciemniejsze. Mnie pozwala odkrywać Domek powoli. Myślę, że to ma ogromny sens. Nie mogę zarzucić Was od razu lawiną informacji. Powolutku, małymi kroczkami będziemy razem oswajać Domek.





fot. Anna Seemann-Majorek




Wchodzimy! 

Na zdjęciu zamek skrzynkowy - tzw wiejski - razem z klamką. Najczęściej spotykany w starych drewnianych drzwiach wewnętrznych oraz w drzwiach do piwnic, stajni itp.  Klucz opatrzony sygnowaną inicjałami zawieszką.
fot. Anna Seemann-Majorek


Fragment stojącego zegara w ręcznie malowanej, drewnianej obudowie. Wysokość: ok. 2 metry.  Zegar pochodzi z XIX w. W obudowie znajdują się 3 zamykane na klucz szafki.
Próbowałam nakręcić zegar, niestety z marnym skutkiem.

fot. Anna Seemann-Majorek


Element pieca kaflowego. Kafle wypalono na przełomie XIX/XX wieku. Piec (obecnie już nieużywany) stoi w tzw. Kolorowej Izbie sąsiadującej bezpośrednio z kuchnią. Domek ma dwa kominy. Patrząc od strony drzwi wejściowych, piec (z którego pochodzi kafel) podłączony jest do lewego komina. Z tego komina korzysta także kuchenny piec kaflowy (w dalszym ciągu używany) oraz piec kaflowy stojący w sypialni Matki Ewy (sypialnia znajduje się na piętrze) - nieużywany.
fot. Anna Seemann-Majorek


Na studiach na jednym z wykładów z folklorystyki, Pani profesor Bukowska-Floreńska wspominała o tradycyjnej funkcji kredensu. Kredens służył do przechowywania zastawy stołowej, sztućców, obrusów, serwetek itp, jednakże w zamkach, pałacach czy bogatych dworach funkcję tę pełniły pomieszczenia, a nie meble. Kredens jako lokum, najczęściej mieścił się gdzieś między kuchnią, a jadalnią. Taki kredens skrywał jeszcze jedną tajemnicę. Dodatkowo można było w nim spotkać służbę odpowiedzialną za przygotowywanie posiłków. Czy można jeszcze dzisiaj gdzieś odwiedzić taki kredens? Z przyjemnością bym tam zajrzała. Myślę, że Kotu ów kredens przypadłby do gustu - ciepło, smaczne zapachy, może i jakieś okruchy z pańskiego stołu? Kto wie? Zaczynam odczuwać głód ;) 

Poniżej fragment kredensu, który stoi w Kolorowej Izbie. To przykład typowego, ludowego mebla z XIX w. Drewno najprawdopodobniej olchowe. Ręcznie malowane bukiety kwiatów stanowią charakterystyczną ozdobę ludowych mebli z tego okresu. Pod koniec XIX wieku czerwone tło zaczyna ustępować pomarańczowej kolorystyce.  
W kredensie znalazłam piękny, zabytkowy, ręcznie malowany, serwis kawowy.
fot. Anna Seemann-Majorek







Poniżej, charakterystyczny bukiet namalowany na skrzyni, która znajduje się w innej części Domku. Skrzynia pochodzi mniej więcej z tego samego okresu, co kredens. W środku napotkałam kolejne tajemnice. 

fot. Anna Seemann-Majorek

Tym dzwonkiem wzywano na posiłki i spotkania, które odbywały się w Starej Ostoi Pokoju. Kliknij - tu znajduje się krótka notka nt. Ostoi Pokoju. W trakcie mojej 9-dniowej absencji blogowej Domek odwiedziło kilka osób. Między innymi zajrzała do nas Ewelina, która będąc dzieckiem z wielkim przejęciem dzwoniła dzwonkiem. Ewelina opowiadała, że funkcję dzwonnika powierzano tylko wybranym członkom społeczności. To było ważne zadanie i bardzo odpowiedzialne. Na widok dzwonka, Ewelinie napłynęły łzy do oczu. Wzruszenie spowodowało lawinę wspomnień. Zostałam obdarzona kilkoma naprawdę wyjątkowymi opowieściami związanymi z dawnym życiem Domku i całego kompleksu "Ostoja Pokoju".

fot. Anna Seemann-Majorek



W Domku na każdym kroku możemy napotkać biblijne drogowskazy. Większość z nich pochodzi jeszcze sprzed pierwszej wojny światowej. To jeden z nich:

fot. Anna Seemann-Majorek


Matka Ewa była nie tylko utalentowaną pisarką i autorką wierszy. Instrumenty, które zostawiła po sobie, pozwalają wyciągnąć także inne wnioski. Idąc tropem słów Goethego:
 "Gdzie słyszysz śpiew tam idź, tam dobre serca mają. Źli ludzie wierzaj mi, ci nigdy nie śpiewają", sądzę, że muzyka była dla Muterliczki również ważną umiejętnością i możliwością.






W e-mailach pytacie mnie o historię Matki Ewy. Zakładając ten blog postanowiłam, że nie będę tutaj opisywała  w szczegółach biografii Muterliczki. Chcę Wam jedynie podrzucać kawałki układanki, które ułożą się w całość dopiero wtedy, kiedy sami zajrzycie do Domku. Przeczytanie historii o Matce Ewie to nie wszystko. Przekraczając bramę Ostoi Pokoju, wędrując chodnikiem między Starą Ostoją Pokoju, Elimem, Ciszą Syjonu poczujecie tę niezwykłą dobroć, jaka w dalszym ciągu tutaj trwa. To niesamowite miejsce, w którym przeszłość miesza się z teraźniejszością i przyszłością.

Kot właśnie próbuje wskoczyć na moje kolana, dopominając się pieszczot. Na dzisiaj to wszystko. Zaglądajcie do nas - niebawem kolejna porcja detali.

wtorek, 4 grudnia 2012

Barbórka.

Z notki biograficznej Matki Ewy:

Dziadek Ewy von Thiele-Winckler, Franz von Winckler był sztygarem w nieistniejącej już kopalni Maria w Miechowicach. Po pewnym czasie Franz został zarządcą tejże kopalni. Pod koniec swojego życia był właścicielem oraz współwłaścicielem łącznie 69 kopalń węgla kamiennego, 14 kopalń rud, wielu hut cynku i żelaza. Rodzice Ewy - Waleska i Hubert kontynuowali dzieło swojego przodka.W ten sposób rozrósł się wielki kopalniany biznes, który na terenie Bytomia funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Pod Miechowicami w dalszym ciągu wydobywa się węgiel, co skutkuje nieprzyjemnymi tąpnięciami i postępującymi szkodami górniczymi.
Paradoksalnie, wiele potężnych budowli, które powstały za czasów świetności rodziny Wincklerów, nie przetrwało próby czasu. Wojenne zawieruchy i wspomniane już szkody górnicze odbiły swoje gorzkie piętno na miechowickiej architekturze. Tym większe wzruszenie wywołuje fakt, że najskromniejszy Domek, Najskromniejszej Kobiety z Miechowic wciąż stoi i cichutko manifestuje swoje przesłanie.

Na koniec, chciałabym wszystkim Górnikom życzyć zawsze bezpiecznych powrotów do domu.
Niech Bóg ma Was w Swojej Opiece!


Z okazji Barbórki, Dom Opieki "Ostoja Pokoju" odwiedziła dziś muzyczna delegacja Górniczej Orkiestry Dętej z Bytomia. Orkiestra ma swoją siedzibę właśnie w Miechowicach.


fot. Aldona Seemann-Gnida

 fot. Aldona Seemann-Gnida